niedziela, 6 września 2015

Rozdział 22

   Kwadrans później byliśmy już pod moim domem. Obaj zdenerwowani, z zaciśniętymi ustami, nie potrafiliśmy nawet na siebie spojrzeć. Mogłem tylko wyobrażać sobie, co właśnie lęgło się w głowie prezesa. Ogromnie się bałem, że Przemek był jednak winny. Niby znałem go całe życie, ale przecież on też miał swoją ciemną stronę. Nieraz widziałem zaryczaną panienkę lub chłopaka, próbujących wzruszyć jego kamienne serce. Miał jednak swoje zasady, nigdy nie tykał niewiniątek i niczego nikomu nie obiecywał. Niestety nawet ja znałem powiedzonko - ,, reguły są po to by je łamać”. I oby Natasza nie była właśnie takim wyjątkiem. Snując ponure myśli zupełnie zapomniałem w jakim mieszkałem ZOO.
   Zazwyczaj o tej porze rodzinka jadła śniadanie i kłóciła się zawzięcie, o każdą cynamonową bułeczkę bądź inną smakowicie pachnącą cudowność, produkcji made by mama Stokrotka. Nacisnąłem powoli klamkę od drzwi wejściowych, drugą ręką trzymając mocno zaciśniętą w pięść, dłoń Nikolasa. Chociaż zjadłem obfity posiłek i byłem bardzo zdenerwowany, kiedy doleciał do mnie zapach ciepłego pieczywa, przełknąłem ślinę.
- Może to nieodpowiednia pora? – Zatrzymał się tuż za progiem, jakby trafił na niewidzialną barierę. Przemek bezczelnie kradł właśnie Wiśce jajko z majonezem, czego nie zauważyła, zagapiona w poranny dziennik dziewczyna. Dziadek popijał kawę z nosem w gazecie, a mama oglądała najnowszy katalog z ziołowymi kremami. Nie przeszkadzało im to co chwilę sprzeczać się o głupstwa i pochłaniać ogromnej ilości ziemniaczanej sałatki. Obejrzałem się zaniepokojony ciszą za plecami. Mój osobisty diabeł chłoną tą scenkę szeroko otwartymi oczami, z dziwnym wyrazem twarzy. Pewnie nigdy nie widział takiej bandy zachłannych na żarcie debili. Zrobiło mi się za nich wstyd.
- Nie przejmuj się tym cyrkiem, zawsze się zachowują jakby ich ktoś głodził. – Matka walnęła łyżką po ręce brachola, jednak zaraz potem dołożyła mu bułeczkę ze swojego talerza. Zabrał grabę, podmuchał i z wyrzutem zajęczał.
- Zawsze ją faworyzujesz! Będzie przez ciebie grubą, rudą dynią. Wtrąbiła już ze trzy! Nie mówiąc o sklerozie na starość.
- Ty się moją figurą tak nie przejmuj niedorobiony papugu. Twój szef, tak się ślinił na mój widok, że musiał sobie potem kupić nową paczkę chusteczek. – Pokazała mu język z przemielonymi resztkami. Ohyda!
- Jesteś obrzydliwa! Normalnie jakbym wszedł do chlewa! – Warknąłem na nią, czym zwróciłem uwagę całej rodzinki, która jakoś wcześniej nas nie dostrzegła. Cztery pary oczu rozpoczęły śledztwo.
- O…! – Poprawił okulary Franio. – Wrócił smarkacz marnotrawny. – Tu skinął synowej wąchającej próbki kosmetyków. – Nawet zięcia przyprowadził. Jakieś wnuki w drodze?
- Dziaaadkuuu…! – Zrobiłem się cały czerwony. Rodzeństwo wbiło podejrzliwy wzrok w mój brzuch, a potem uśmiechnęło się złośliwie na widok malinek na szyi. Musiałem się z tego piekła wyprowadzić. Najlepiej natychmiast. – Cicho wredne paszczury! Idę się pakować, pójdę choćby pod most! Niespodziewanie odezwał się Nikolas.
- Kwiatuszku daj spokój – zamruczał mi prosto w kark, a ja natychmiast zapomniałem, co zaplanowałem przed sekundą. Cholerny dreszczyk. Rumieńce na twarzy z pewnością stały się buraczkowe. – Masz wspaniałą rodzinę. Moja nigdy nie jada razem posiłków chyba, że przy oficjalnych okazjach. – Popatrzył z iskierkami w oczach na rękę mamy, która właśnie czochrała włosy prychającej Wiśki. Fryzura, jaką wcześniej pieczołowicie ułożyła, odeszła w niepamięć. Dobrze tak tej wścibskiej małpie!
- A ty gdzie, nędzny podrywaczu?! – Zwróciłem się do wstającego właśnie od stołu Przemka. Do serca powrócił strach. Miałem zamiar wyjaśnić wszystko tu i teraz. Stanąłem mu na drodze, rozpostarłem ramiona, po czym zadarłem nos. Jednym słowem przybrałem pozycję bojową prawdziwego Stokrotka. Mając za sobą Diabła Ho czułem się w miarę bezpiecznie.
- Mamy do pogadania dzieciaku! - Pogroził mi z ponurą miną brachol. Jak każdy rozsądny bohater przysunąłem się bliżej do Nikolasa i zasłoniłem się nim niczym tarczą. – Miałem w nocy dziwny sen…- Podskoczyłem gwałtownie do przodu, ratując swoją godność. Nikolas nie mógł się dowiedzieć o mojej akcji ratowania chudego portfela. Spaliłbym się ze wstydu. Zatkałem wrednemu plotkarzowi  usta obiema rękami.
- Milcz, to sprawy rodzinne! – Wykrzywiłem szczękę i zmrużyłem oczy. Chyba wyglądałem na wystarczająco zdesperowanego wariata, bo odpuścił. Spojrzałem na Horodyńskiego. Chyba chciał o coś zapytać, ale słysząc mój warkot, zrezygnował.
- W takim razie zapraszam do ogródka, bo widzę, że chyba obaj macie jakaś ważną sprawę. – Machnął na nas ręką i wyszedł na taras. Szklane drzwi zostały przez niego szczelnie zamknięte. Podsłuchiwanie miało w naszym domu długą tradycję. Usiedliśmy w wiklinowych fotelach, najnowszym, mega niewygodnym zakupie mamy, przy małym stoliku, nakrytym kraciastą serwetką. Przez chwilę panowała cisza. Patrzyliśmy po sobie, nikt jednak nie kwapił się do rozmowy. Sprawa Nataszy była zbyt bolesna.
- Lutek co jest grane? Normalnie to paszcza ci się nie zamyka. – Przemek próbował rozrzedzić ciężką atmosferę. Namacałem w kieszeni twardą ramkę. Ukradłem coś z biurka Nikolasa, kiedy się ubierał w holu. Może to głupie, ale chciałem mieć absolutna pewność i zastosować atak z zaskoczenia.
- Znasz tą dziewczynę? – zapytałem cicho, podtykając mu zdjęcie pod sam nos. Zbladł niczym chusta i gwałtownie odskoczył. Widziałem ból w jego oczach, ta twarz nie mogła kłamać.
- Nataszka? – W głosie brachola po raz pierwszy w życiu usłyszałem czułe nutki, w stosunku do obcej osoby. Szybko jednak jego twarz spochmurniała, widać było jak powracają do niego stare wspomnienia. - Skąd to masz?
 - Odpowiedz na pytanie!
- Nie będę opowiadał o osobistych sprawach przy obcym! – Stwierdził chłodno, przewiercając siedzącego sztywno prezesa niechętnym spojrzeniem.
- Jest bratem Nataszy i ma prawo dowiedzieć się prawdy! – Nie miałem zamiaru mu odpuścić. – Dlaczego nigdy nam o niej nie opowiadałeś? Pamiętam, że z USA wróciłeś najeżony. Przez parę miesięcy nie szło z tobą wytrzymać.
- Eh… To jest bardzo nieprzyjemna, smutna historia i… - Zerknął współczująco na Nikolasa. – Obawiam się, że dla niego będzie szokiem. Gdybym wiedział, że jest bratem tej dziewczyny, nigdy nie pozwoliłbym się ci z nim zadawać. Byłem idiotą, sądziłem, że to zwyczajna zbieżność nazwisk. Ten facet na pewno coś knuje. Masz pojęcie jak paskudną opinię ma jego rodzina za oceanem?! – zwrócił się do mnie.
- Mam, zrobiłem dokładny wywiad. – Przyznałem się, ale nie było mi lekko na duszy. – Ufam mu wbrew rozsądkowi to prawda. – Splotłem swoje palce lodowatymi palcami mężczyzny, który zamienił się w posąg i nie spuszczał oczu z Przemka. Czułem jak jego dłoń zaczyna drżeć.
- Niech będzie, miejmy to za sobą…
   „ … Poznałem ją w nocnym klubie. Była spełnieniem marzeń każdego mężczyzny. Niczym czarnowłosy anioł wirowała na parkiecie lekka niczym piórko. Dosłownie oniemiałem na jej widok. Musiałem wyglądać na przygłupa, kiedy tak stałem za ladą wytrzeszczając oczy. Kiedy muzyka umilkła, ominęła wszystkich super przystojnych, nadzianych kolesi i podeszła do mnie, zwykłego barmana. Tak zaczęła się nasza znajomość. Oczarowała mnie od pierwszego momentu, straciłem dla niej głowę. Trochę mnie zdziwiło, że choć wyglądała wyjątkowo niewinnie już na drugiej randce zgodziła się na seks. Wręcz sama go zainicjowała…’’
- Niemożliwe, kłamiesz! – Nikolas niczym pociągnięty niewidzialną sprężyna poderwał się na nogi i dopadł Przemka. Chwycił go za gardło i potrząsną jak szczeniakiem, choć brachol do patyczaków nie należał. Czarne oczy zapłonęły.
- Puść go natychmiast! – Położyłem mu spokojnie rękę na ramieniu, choć w środku cały dygotałem. – Myślisz, że gdyby był winny, siedziałby tu teraz z nami tak spokojnie? – Ku mojemu zdumieniu uścisk nagle zelżał, a płomień w jego spojrzeniu przygasł. Popchnąłem go z powrotem na fotel.
- Masz krzepę, nie powiem. – Przemek ze skrzywionymi ustami rozcierał zmaltretowaną szyję. – Mogę kontynuować?
- Da… - Jak zwykle, kiedy był zdenerwowany mężczyzna przeszedł automatycznie na rosyjski. Chwycił kurczowo moją dłoń, jakby stanowiła jedyną deskę ratunku. Choć byłem zły za jego porywczość, ścisnęło mi się serce na widok cierpienia w czarnych oczach.
- Potem bajka się skończyła i było już tylko gorzej…
   „… Natasza jak się nagle pojawiła tak znikła. Zostawiła mnie oszołomionego, z kompletnym zamętem w duszy. Żadna kobieta do tej pory nie zrobiła na mnie takiego wrażenia. Szukałem ją wszędzie przez niemal miesiąc. Wtedy dowiedziałem się wielu paskudnych rzeczy o rodzinie Horodyńskich, o jej powiązaniach z międzynarodową przestępczością. Kuzyni wręcz błagali mnie żebym odpuścił, ale ja miałem w duszy jedynie słodką twarzyczkę Nataszy. Zakochałem się niczym gimnazjalista…”
- I zrobiłeś jej dziecko? – Przeszedłem brutalnie wprost do sedna sprawy.
- Nie, to niestety nie byłem ja… - Na chwilę umilkł i ukrył twarz w dłoniach.
   „ … Pewnego dnia szedłem ulicą na pobliski bazarek. Podjechała czarna limuzyna i wrzucili mnie do środka. Nie patyczkowali się ze mną, dostałem kilka porządnych ciosów, aż zakręciło mi się w głowie. Podjechaliśmy pod nieznany mi dom. Tam już czekali twoi rodzice. Zapytali czy z nią spałem, oczywiście nie miałem zamiaru zaprzeczać. Stwierdzili, że jestem nieodpowiedzialnym dzieciorobem. Natasza już była w trzecim miesiącu ciąży, a ja się nawet nie pokazałem, by się przedstawić jej rodzinie. Mimo oszołomienia, rozbitego nosa i zwichniętej ręki w mojej głowie zapaliło się ostrzegawcze światło.
- Jakim cudem w trzecim miesiącu? Znam ją od miesiąca zaledwie!
Ich zaskoczone miny mówiły wszystko. Córka ich także okłamała. Doskonale znała swoją rodzinę i wiedziała, że nie przyjmą do niej kochanka gołodupca. Chcąc go chronić, wciągnęła mnie w tą aferę, aby kupić dla niego odrobinę czasu. O mało nie straciłem przez nią życia, a przeprowadzone potem badania wykluczyły moje ojcostwo….”
- To mi się śni prawda? – wyszeptał zbielałymi wargami Nikolas.
- Niestety nie… - Przemek wyciągnął spod stołu sześciopak piwa, otwarł dwa, z czego jedno podał mężczyźnie. – Słodka Natasza mnie oszukała, wciągnęła w bardzo niebezpieczną sytuację, doskonale wiedząc, jakie mogą mi grozić konsekwencje. Nigdy w życiu nie pomyliłem się tak, w stosunku do innej osoby. Przykro mi… - Poklepał ramię mężczyzny, który w szoku otwierał i zamykał usta. – Nie wiem, co wydarzyło się potem, nigdy więcej jej nie widziałem. O jej tragedii dowiedziałem się z gazet, które wysłali mi kuzyni mieszkający w Stanach. Tutaj te wiadomości nie dotarły. Twoja rodzinna starannie zatuszowała skandal.
- Wystarczy… Dzięki za szczerość i przepraszam za wścibstwo… - Wziąłem za rękę Nikolasa. Podniósł się niczym automat, jego przystojna twarz wyrażała pustkę. Jakby zastygła na zawsze w nieruchomą maskę.
- Ja pajdu domoj…- Głos był równie drewniany i pozbawiony emocji co cała reszta. Nie przypominał mojego ognistego Diabła, tylko japońskiego robota, którego widziałem na wystawie w Krakowie.
- Nie! Zostaniesz tutaj. Chyba nie myślałeś, że pozwolę ci cierpieć w samotności? – Zaprowadziłem go do swojego pokoju i pchnąłem na łóżko. Padł niczym ścięte drzewo, nawet nie próbował protestować. Położyłem się za nim, mocno przytuliłem do pleców i usiłowałem rozgrzać lodowate ciało swoim własnym. Leżał taki cichy, niedostępny, daleki. Łzy same popłynęły mi po twarzy. Chlipałem tak w jego kark niczym małe dziecko. Po jakiejś godzinie do pokoju po cichu weszła mama. Podała mi kubek parujących ziół i wskazała na mężczyznę.
- Daj mu, rozgrzeją i uspokoją. – Okryła nas obu ciepłym, puchatym kocem. – Zostań z nim, potrzebuje twojej siły.
- Wiem… I mamo…- odwróciła głowę. – Dziękuję, jesteś najlepsza.
- A śmiałeś kiedyś w to wątpić? – Uśmiechnęła się swoim najpiękniejszym uśmiechem i zadarła nos. Zupełnie jak ja, kiedy się dąsałem.
- Nigdy…
Gdy wyszła, obróciłem mojego diabełka na wznak i podparłem poduszkami. Trochę się przy tym zasapałem. Poddawał się tym zabiegom niczym małe dziecko. Odgarnąłem mu z czoła czarny kosmyk.
- Pij, moja mam to czarownica. Zna wiele skutecznych eliksirów. – Powąchał i skrzywił usta. Delikacik z niego, ziółka nie śmierdziały aż tak bardzo. – Nie bój się, nie zamienisz się w żabę. W każdym razie jeszcze nie dzisiaj.
- Łee… Eta atwratitjelna…
- Bądź grzecznym chłopcem. – Opuszkiem palców zacząłem gładzić jego usta. Wiedziałem jak bardzo są wrażliwe i bezwstydnie to wykorzystałem. Rozchylił je po chwili, pod wpływem delikatnej pieszczoty. To ja byłem w tym momencie tym złym, bo przyłożyłem do nich kubek i bez wahania wlałem do środka połowę zawartości.
- Yhy… yhy. – Rozkaszlał się na dobre, a oczy wyszły mu na wierzch. Klepałem go łagodnie po plecach, aż się przestał się szarpać. Wyciągnął do mnie ręce, objął i ułożył na swojej piersi, a ja przyłożyłem ucho w miejsce, gdzie biło niespokojnie zranione serce.
- Jestem tutaj, jestem tutaj – powtarzałem monotonnie coraz ciszej i ciszej, aż obaj zasnęliśmy.
…………………………………………………………

Ja pajdu domoj – Ja pójdę do domu
Eta atwratitjelna – To jest obrzydliwe

8 komentarzy:

  1. Waaa... Tyle czekałam na ten rozdział! ;;
    Biedny Diabełek. .v. Tylko tulać, tulać i jeszcze raz tulać.
    I ta Nataszka. Wredne babsko, nie ma co. >~> Jednak myślałam, że ta jej śmierć okaże się fikcją... Cóż, to chyba w porządku, że jest jak jest, nie? Chyba, że się mylę. ;;
    Smutny i raniący rozdział, ale za to dużo się wyjaśniło. ;^;
    Czekam już na następny. *^*

    Pozdrawiam, Uma

    OdpowiedzUsuń
  2. Smutny ten rozdzial :(. W sam raz na deszczowa niedziele. Mam nadzieje, ze Diabel Ho wyjdzie z dolka! Albo chociaz Lutek pokaze pazurki i mu w tym pomoze. :D
    Pozdrawiam serdecznie i zycze weny,
    xjudass

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekam na next jestem ciekawa jak w końcu to zakończysz.
    Zastanawiam się tak samo KIEDY następny rozdział Twierdzy Mroku. Jestem ciekawa czy Nirmal w końcu zajdzie w ciąże i co będzie dalej z naszym elfem i jego dzieckiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sory nie chodziło o Twierdze tylko o Znamie Ciemności. XD

      Usuń
    2. Jeśli chodzi i ,,Świeżynkę" to tutaj do końca jeszcze daleko. Jak się potem okaże, wyjaśniła się tylko część tajemnic. Sprawa Nataszy jest bardziej pokręcona niż się wydaje i będzie mieć dalsze konsekwencje.

      Usuń
  4. Smuteczek maleńki mnie teraz ogarnął.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie martw się, będzie dobrze, przynajmniej w kilku następnych rozdziałach.:))

      Usuń
  5. Witam,
    wyjaśniła się cała sprawa, Tomek nie jest winien śmierci Nataszy, Hordyński zachowuje sie teraz jak „kukła” ale jest Lutek przy nim i mu pomoże...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń