Po powrocie
do domu nie mogłem oderwać oczu od swojego odbicia w lustrze. Biedne,
zmasakrowane ucho bolało jak diabli, ale kolczyk wyglądał czadowo. Wyginałem
głowę przed lustrem, aż rozbolała mnie szyja.
- Powiedz,
że jestem ekstra super - zwróciłem się do stojącego obok Nikolasa. Długie do
ramion włosy zasłoniły mu zupełnie zaręczynowe cudeńko. Szkoda. Dostrzegałem jedynie delikatne przebłyski, kiedy padało na
niego światło.
- Hm...-
Przylgnął do moich pleców. Jak chciał potrafił być naprawdę przytulny. Wiedział
jak wziąć mnie pod włos. - Prawie jak elf. Brakuje jedynie zielonego kubraczka.
- Pił do mojego wzrostu? Zarozumiały dryblas. Nie każdy może być przerośniętym
mięśniakiem.
- Prawie? -
Podparłem się pod boki i zmrużyłem oczy. - Coś ci nie pasuje?
- Ależ
skąd...- Zmierzył mnie wzrokiem od stóp do głów. Brwi podjechały mu do góry na
widok rozdeptanych trampek w gwiazdki, spodni z modną dziurą nad kolanem i
rozciągniętego podkoszulka. Cholerny wielbiciel trendów.
- Wrrr...! -
Rasowy owczarek nie zrobiłby tego lepiej. Ugryźć, nie ugryźć? Z rozpiętego
kołnierzyka wystawała ładnie zarysowana szyja. Ech Lutek! Ty się zdecyduj! Ten
drań robił to specjalnie, żeby mnie rozproszyć. - Wrrr..- Tym razem był to
wyraz frustracji. W tym momencie mój mało kumaty luby lekko się wzdrygnął i najwyraźniej
zreflektował.
- No, taki
miejski elf. - Próbował ratować sytuację. Niestety skrzywione modowymi gazetami
poczucie estetyki oraz zwyczajna, diabelska złośliwość mu na to nie
pozwoliły. - Z lumpeksu...
- Ty
zmanierowany, błękitnokrwisty dupku! - Podniosłem stopę, by z rozmachem opuścić
ją, na eleganckie, skórzane buty za całą moją pensję. Giń pieprzony elegancie! Niestety
miał niezawodny refleks. Obiłem sobie
jedynie piętę, a po moim wybrednym facecie pozostał jedynie zapach francuskich
perfum. Wiedział ryski łajdak, kiedy się ulotnić. Jeśli jednak myślał, że mu
odpuszczę ten nietakt, to się grubo pomylił. Widziały gały co brały! Przypomniałem
sobie obietnicę, którą mi niebacznie złożył. Właśnie miałem okazję przetestować
nieco moje kochanie. Kto by się temu oparł? Uśmiech omal nie przeciął mi twarzy
na pół.
***
Najpierw miałem zamiar pójść na zakupy, ale
kiedy w internecie zobaczyłem, ile kosztują takie gadżety wymiękłem.
Skorzystałem z okazji, że nikogo nie było w domu poza Franiem, ze skupieniem
oglądającym ,, Klan". Moje rodzeństwo, nigdy nie kryło się specjalnie ze
swoimi perwersjami. Zrobiłem więc mały włam, no może dwa. Zarówno Wiśka jak i
Przemo mieli niezłe kolekcje - bicze, dilda, kulki, bicze z pręcikami, bielizna
skórzana, koronkowa aż zakręciło mi się w głowie. Postanowiłem wziąć moje
kochanie z zaskoczenia. Nie miałem pojęcia do czego służy większość rzeczy i
wolałem sobie tego nie wyobrażać. Porozkładałem je malowniczo na swoim łóżku.
Wybrałem kilka filmów, których odważyłem się obejrzeć jedynie kilkadziesiąt
początkowych sekund, a i to z wielkim trudem. Odetchnąłem głęboko,
wyprostowałem plecy. Grunt to pewność siebie. Lutek, nie waż się jąkać i
czerwienić! Pokaż, że jesteś Stokrotkiem z prawdziwie słowiańską fantazją.
Włożyłem ulubione dżinsy i jedyną porządną koszulę. Po namyśle rozpiąłem ją
prawie do pasa. Rozwaliłem się na fotelu z otwartym piwem w ręce i włączyłem
laptopa. Tak przygotowany czekałem na narzeczonego.
- Cwjetok.
Nadal jesteś zły? - Moje kochanie weszło do pokoju i rzuciło mi na kolana
czerwoną różę.
- Może
troszeczkę. - Obróciłem się do niego przodem. - W sumie to miałem co innego do
roboty. Pamiętasz, co mi obiecałeś? - Uśmiechnąłem się najsłodszym z uśmiechów
i wskazałem na łóżko.
- Ee...- Mój
zazwyczaj elokwentny mężczyzna jakby się lekko zapowietrzył. - Obrabowałeś seks
shop?
- Wiesz. Nie
mogłem się zdecydować. - Wziąłem do ręki największe coś, na opakowani pisało dildo,
czy jakoś tak i pomachałem mu nim przed nosem. Jego oczy zrobiły się niemal
okrągłe. Najwyraźniej dobrze mi szło. Trzymaj się Lutek. Pamiętaj! Nie waż się
spiec buraka. Jesteś królem perwersów! Glizdy i smarki! Sąsiadka w różowym
kostiumie w żółte tulipany! Fitolizyna...( Obrzydliwa i skuteczna zawiesina
podawana w chorobach nerek, powinna się nazywać pij i płacz, ale najpierw
zatkaj nos)
- Masz
zamiar urządzić wieczór z zabawkami? - Zaczął powoli i ostrożnie, jakby miał do
czynienia z niebezpiecznym wariatem. Cudownie. Poczułem się jeszcze pewniej. Udało
mi się go zaskoczyć.
- Przygotowałem
nawet instrukcje dla ciebie...- Puściłem pierwszy filmik, na którym aktor
ubrany tylko w pas do pończoch tańczył na rurze. - Ten jest fajny. Niestety nie
udało mi się kupić bielizny w twoim rozmiarze.
- To
faktycznie przykre. - Jakby lekko poczerwieniał. Lutek tak trzymaj, jeszcze
będzie z ciebie nocny bohater.
- Nie martw
się kochanie. Znalazłem coś lepszego. - Drugi klip pokazywał mężczyznę
przebranego za króliczka, miał puszyste uszka, skąpy podkoszulek z białego
futerka i rozkoszny ogonek przymocowany do skąpych majteczek, którym zabawnie
potrząsał. - Dobrze się czujesz? - Ta wybredna, ruska łajza jak nic lekko
zbladła. Na szczęście bozia mu nie poskąpiła wyobraźni. Już sobie pewnie wyobrażał
jak pląsa w tym stroju po sypialni.
- Ty tak na
poważnie? - Ach to drżenie w jego głosie. No cóż kochanie, trzeba było
wcześniej myśleć. Elf z lumpeksu uczył się sztuki manipulacji od najlepszych.
Miałem tu na myśli Frania.
- Może piwa?
- Zaproponowałem łaskawie. Nalałem mu do kufelka zimnego, złocistego płynu.
Trochę serca jednak miałem. Wyglądał tak pociągająco, kiedy zagryzał pełną,
górną wargę i pocierał zmarszczone czoło. Jeszcze mi tu padnie na zawał.
- Niezłe.
Jeśli masz więcej tych filmów, to może pójdę do sklepu po skrzynkę? - Wziął
krzesło i usiadł obok. Chyba nie rozluźniłem go za bardzo? Chociaż, mały oddech
był wskazany, przed skokiem na głęboką wodę.
- Właściwie
tylko jeden. Wybrałem te najfajniejsze. Będziemy się dobrze bawić. - Włączyłem
następny instruktaż. Wytatuowany facet, zbudowany niczym gladiator, miał na
sobie jedynie w skórzane, nabijane metalowymi ćwiekami paski. Nieźle
eksponowały jego walory. Ehm... Wszystkie walory. Drugi, mniejszy mężczyzna
drażnił jego najwrażliwsze miejsca biczem. Kiedy zaczął mu go wkładać w tyłek,
wymiękłem. Uszczypnąłem się w udo, bo zdradzieckie rumieńce wpełzły mi na
policzki. Zerknąłem na Nikolasa. Na jego twarzy malowała się prawdziwa zgroza.
No, no. A takiego doświadczonego strugał. Nie zadziera się ze Stokrotkiem!
- Masz
zamiar zrealizować wszystkie swoje fantazje? - Biedactwo. Widziałem jak trybiki
szaleją w jego głowie. Już ja ci pokażę elfa z lumpeksu!
- Możesz
wybrać jedną - zgodziłem się wspaniałomyślnie. - I to jak najszybciej. Przy
dziecku będziemy musieli uważać. Wiesz, opieka społeczna i moherowa są tuż za
rogiem.
- To ja może
pójdę na dół i zrobię ci herbaty? Najlepiej z melissą - zaproponował. A to
cwana bestia. Chciał zwiać. No Lutek, brawo. Byłeś bardziej diabelski niż sam
diabeł.
- Jakiś ty
troskliwy kochanie. Zaparz sobie podwójną. Przyda ci się. - Niech sobie
przemyśli parę rzeczy. Facetów trzeba zacząć szkolić jak najwcześniej i na
bieżąco, bo ,,czym skorupka za młodu nasiąknie ..." jak mawiała moja
babcia. Jeszcze zrobię z Nikolasa rycerza jak się patrzy. Oczywiście,
poskradałem się za nim do kuchni. Przemo, który przed chwilą wrócił z pracy,
zaproponował mu pomoc. Zaczęli się całkiem dobrze dogadywać. Kucnąłem. Mieliśmy
w całym domu starodawne drzwi z dużymi dziurkami od klucza. Grunt, to dobry
wywiad.
- Coś się
stało? Jesteś jakiś spięty. - No proszę, jaki się brachol zrobił troskliwy.
- Ee....
Jakby ci tu powiedzieć...- Nikloas nie należał do zbyt wylewnych. Całe życie
musiał sobie radzić sam. Najwyraźniej jednak potrzebował małego wsparcia.
- Wal. Jeśli
chodzi o Lutka, to nic mnie nie zdziwi. - Ho..ho..Przemo wyraźnie popisywał się
przed diabełkiem znajomością rodziny.
- Też tak
myślałem - mruknął niewyraźnie najprzystojniejszy z prezesów. Czyżby opracowany
przez mnie test był zbyt trudny? Przesadziłem z tą słowiańską fantazją?
- Po kolei i
do rzeczy. Chyba już zdążyłeś się zorientować,
że Młody jest przedziwną mieszanką nieśmiałego pielęgniarka z naszym Franiem? -
I to ma być brat? Zdrajca jeden!
- Zaczynam
się domyślać. - Nie wierz mu, nie wierz! Jestem twoim słodkim Kwiatuszkiem. No,
przeważnie jestem. Trudno zachować spokój jak cię ktoś wyzywa od
szpiczastouchych pokurczy w zielonym kaftanie. - Trochę go zdenerwowałem.
Zupełnie przypadkiem, słowo. - Akurat, ty kłamliwy łobuzie! - A on odwołał się
do mojej niebacznie danej obietnicy i przytargał do pokoju cały arsenał
gadżetów z seks shopu dla przyciętych inaczej. A filmiki, którymi mnie
uraczył...- Rozległo się szalone rechotanie Przema.
- Biedaku...
Nie stresuj się tak. - Poklepał
współczująco po ramieniu Nikolasa. - Jaja sobie z ciebie robił... On nawet nie
wie jak to działa. Ale aktor z niego był zawsze niezły. - Chichotał dalej w
najlepsze. Świnia nie rodzina!
- Moj bog...
A to mały drań! - Nikolasowi zaczęły wracać rumieńce. Może i dobrze. Nie
chciałem by nabawił się jakiś trwałych urazów psychicznych. W sumie to czym się
tak denerwował? Przecież nie uderzyłbym go tą wielką, gumową pałką, ani nie
zawiesił na szyi dziwnych kuleczek, skora tak mu się nie podobały. I tylko nie mały! A z tymi
ślicznymi uszkami wyglądałby naprawdę marrauu...
- Wyrzuć chłopie
ze słownika słowo ,,mały", dobrze ci radzę...
Wstałem i
rozprostowałem bolące plecy. Wycofałem się po cichu spod drzwi. Głupie, stare, plotkarskie bałwany. Niech
sobie gadają. Miałem ciekawsze rzeczy do zrobienia niż ich podsłuchiwać.
***
Detektyw od siedmiu i jeden boleści raczył
mi przysłać zdjęcie Jurki. Mały, śliczniutki aniołek z ciemnymi zwichrzonymi
włoskami i zielonymi jak mech oczyma od razu skradł mi serce. Stał pod drzewem
strasznie chudziutki i licho ubrany jak na taką pogodę. Wyraźnie wystraszony
ściskał za rękę niewiele większą od siebie rudowłosą dziewczynkę, wypisz
wymaluj Wiśka Dwa. Mała groźnie patrzyła na fotografa i troskliwie zapinała mu
pod szyją pocerowaną na łokciach kurteczkę. Buzie obojga dzieci coś mi
przypomniały. Miały identyczny wyraz jak mordki psiaków ze schroniska patrzące
na mnie zza krat klatek, kiedy byliśmy po Kalafiora. Wielkie przygaszone,
pozbawione odrobiny radości oczy, które widziały w swoim życiu zbyt wiele i skulone,
drobne sylwetki spowodowały, że przełknąłem cisnące się do oczu łzy.
- Trzymaj
się kruszynko. Już niedługo będziesz miał rodzinę i prawdziwy dom - szepnąłem i
rozwinąłem długą listę, którą pomogła mi ułożyć mama. - Nikolasss...! -
Wydarłem się na cały dom. Zadudniły na schodach szybkie kroki. Moje kochanie
wpadło do pokoju zdyszane.
- Rany,
Cwjetok, nie strasz mnie tak! - Od jakiegoś czasu zrobił się strasznie czujny i
przewrażliwiony, jakby się czegoś obawiał. Prawdę mówiąc ja także zastanawiałem
się, jak na wieść o przejęciu wnuka zareagują starzy Horodyńscy.
- Ty się tam
obijasz z Przemem, a tu trzeba ruszyć na zakupy. Jurka nie ma jeszcze
urządzonego pokoju, ani ubranek, a po jutrze mamy go odebrać. Prawda, że jest
najładniejszym chłopcem na świecie? - Pokazałem mu zdjęcie przysłane przez
Colemana.
-
Oczywiście, że tak. W końcu to Horodyński! - Wypiął dumnie pierś.
- I
Stokrotek! Nie zapominaj o Stokrotkach! - Fuknąłem na niego.
- Lutek. -
Odważył się uszczypnąć mnie w policzek. - Czy my dobrze robimy? Co wyrośnie z
tego biednego dziecka pod naszą opieką?
- Jak to co?
- Wyprostowałem zawadiacko swoją okazałą, śmiecie wątpić, sylwetkę. - Diabelsko
zabójczy kwiatek zwany Horodyńskim Stokrotkiem. - Pocałowałem go prosto w usta.
Byłem taki szczęśliwy, że mógłbym latać. Nikolas zaufał mi na tyle, że chciał
wychowywać ze mną Jurkę. Resztę dnia spędziliśmy w krakowskich sklepach.
Urządzenie pokoju dla chłopca wcale nie było takie łatwe, zwłaszcza dla dwóch
kompletnie niedoświadczonych ojców. Niepoprawny Diabełek, okazał sie prawdziwym
postrachem sprzedawców. Rwali sobie włosy z głowy, kiedy zaczynał kręcić arystokratycznym
nosem. Dobrze, że moja szlachetna postura umożliwiała skuteczne chowanie się za
jego plecami. Wstyd i skaranie boskie. Za duże, za blade, za twarde, za
niebieskie, za włochate... Wieczorem padłem na ławkę w Galerii i poczułem, że
umieram. Jedwabne zasłony, perski dywan, aksamitne obicia foteli?!! Jurka miał
pięć lat do cholery! Po jakiego grzyba mu te wszystkie mega drogie bzdury? Nigdy,
przenigdy, nie pójdę już z tym porąbanym, błękitnokrwistym estetokretynem na
żadne zakupy! Prędzej się każę zjeść Klafiorowi! Jak wrócić rozsądek temu
ruskiemu idiocie?